Modliłem się do Zosi
Pewnego dnia, 12 czerwca 2012 roku, w w 95-tą rocznicę drugiego Objawienia Fatimskiego, we środę, około godziny 14-tej udałem się razem z moją małżonką, Jullie na Cmentarz Wniebowzięcia NMP, aby odwiedzić Zosię i porozmawiać z nią. Chciałem też zrobić kilka zdjęć jej krypty, ale wszystkie kwiaty były zwiędłe. Poprosiłem Jullie, „Czy widzisz jakieś kwiety, które nie są zwiędłe, aby je włożyć na chwilę do wazonu Zosi? Zrobiłbym kilka zjęć, a potem zwrócił je na właściwe miejsce.” „Nie, wszystkie padają w tym upale.” odparła Julie. Przez chwilę mówiliśmy do Zosi, a ja powiedziałem jej o trojgu osób, które staramy się wspierać modlitwą. Bruce Marks i Steve Hock są w ciężkim stadium raka, a Kathleen cierpi na nieznośne bóle nierozpoznanej a wyniszczającej choroby.
Staliśmy tak przez kika minut. Odmówiliśmy Korornkę do Miłosierdzia Bożego w intencji tych trzech osób. Staliśmy tak na dziedzińcu Mauzoleum na świeżym powietrzu i nikogo nie było dookoła. W czasie tej modlitwy poczuliśmy, jakbyśmy zanurzali się w zapachu róż. To było, jakby niewidzialna chmura zstąpiła na nas. Czułem, jakby bukiet róż stanął bezpośrednio przy mojej twarzy, lub jakbym wszedł do kwiaciarni wypełnionej słodkim zapachem róż. Miałem też wrażenie, że powietrze o tropikalnej wilgotności otacza moje ciało...
Rozejrzałem się dookoła, czy ktoś z dużym naręczem roż nie wszedł do krypty. Gdy odszedłem na kilka kroków od krypty, aby to sprawdzić, zapach zanikał, by wreszcie ustąpić całkowicie. Nigdy w życiu nie czuliśmy tak intensywnego zapachu.
Poruszony tym zdarzeniem na cmentarzu zacząłem opowiadać znajomym z kościoła. Za kilka dni, po porannej piątkowej Mszy Świętej spotkałem Kathleen w Kaplicy Adoracji Najświętszego Sakramentu. Powiedziałem je, że w jej intencji modliliśmy się przy grobie Zosi. „Czy to było we środę po południu?” - spytała, a jej twarz jaśniała radośnie. Tak, skąd wiesz? - odparłem. Powiedziała mi: „we środę po południu nagle poczułam się tak dobrze, a wszystkie bóle ustąpiły. Już od dawna tak nie było.” Niestety dolegliwości wkrótce znowu powróciły. (Musimy nadal modlić się do Zosi o wstawiennictwo dla Kathleen. Prawie trzy miesiące później, 6 września 2012 zobaczyliśmy ją w kościele, jak szła dziarsko, bez laski. Zapytałem ją „Jak się czujesz?”. Kathleen odparła, że „Znacznie lepiej. Wróciłam na studia i mogę wykonywać wiele rzeczy.”
Wielokrotnie rozważałem znaczenie tego wydarzenia. Dlaczego przydarzyło mi się to błogosławione urzeczenie zapachem róż. Dotarło wówczas do mnie, że właśnie 13-go czerwca w czasie drugiego ojawienia NMP dla fatimskich dzieci, nasza Najświętsza Matka powiedziała, ż Łucja pozostanie, lecz dwoje najmłodszych, Franciszek i Hiacynta Marto wkrótce pójdą do nieba. Myślę, że Maryja dała mi do zrozumienie, ż tak, jak te słodkie dzieci, Zosia została potraktowana podobnie. Ona jest w Niebie! Niech Pan Bóg będzie błogosławiony!